sobota, 27 sierpnia 2011

dwa rozne swiaty

Dzis sobota i wstalam o 13:21 :D Jestem troche chora, niestety. Po calym tygodniu w szkole bylam potwornie zmeczona, dlatego wczoraj nic nie napisalam. No a dzis.. Dzis wymienie wszystkie roznice, ktore zauwazylam do tej pory w szkole.
  1. Kazdy ma w szkole swoja szafke, nie to co u nas - tylko dla sportowcow. No i te szafki sa duze, jakbysmy takie mieli, to moja nigdy nie bylaby wypchana. Trzymaja w nich wszystko. Wszystko, co przyniosa do szkoly. Co godzine wymieniaja ksiazki, czy zeszyty. Dziwne uczucie chodzic po szkole bez torby, tylko z ksiazka i dlugopisem
  2. Nie mozna uzywac telefonow. Nigdy nie przestane tego przezywac. To jest przeciez bez sensu. Nie ma tego, ze taki Krystian wyjdzie sobie z religii do lazienki i zadzwoni do taty :D Nawet na lunchu nie mozna kontrolowac godziny. Nic.
  3.  Wszyscy sluchaja tu nauczycieli. Nikt nie je na lekcji, nikt nie pisze smsow, nikt nie robi zdjec, nikt nie nagrywa, nikt nie rozmawia. Wszyscy odrabiaja zadania domowe.. w domu. Ale w szkole nawet nie ma kiedy, nie ma gdzie. Pieciominutowe przerwy nie starczaja na nic. Nie ma mikesza, nie ma ciemni. Podobno jest gdzies biblioteka, ale jeszcze na nia nie trafilam.
  4.  Ksiazki dostaje sie w szkole. Kazdy dostaje swoja pierwszego albo drugiego dnia szkoly i oddaje pod koniec roku. Wszystko jest oznaczone, wiec wiadomo, kto jaka mial. Zeszytow tu sie nie uzywa. Tylko kartki wkladane potem do folderow, ktore sa w segregatorach. No a kazda prace na lekcji wklada sie do szufladki z odpowiednia godzina i nauczyciel kiedy chce, moze skontrolowac.
  5. Nauczyciele maja wiekszy dystans do siebie. Oczekuja szacunku, ale na lekcjach panuje mila atmosfera. Zaden nie jest az nadto wymagajacy, ale tez nikt nie daje sobie wchodzic na glowe. Nie wiem, jak oni to robia. Po prostu kazdy tu wie, co mu wolno, a czego nie. To prawda - Amerykanie bardzo przestrzegaja zasad, ale lekcje sa tu takie... lekkie. I nie mowie o poziomie, tylko o prowadzeniu, o przebiegu. Wszystko jest takie naturalne i nigdy nie jest nudno.
  6. Oczywiscie najwieksza roznica to przedmioty, klasy i ludzie. Kazdy wybiera sobie siedem przedmiotow i poziomow. Dostaje plan i przez caly tydzien ma te same lekcje w tej samej kolejnosci. Kazda lekcja z innymi ludzmi. Troche mi sie to nie podoba, bo nie moge nikogo spytac: co teraz mamy? Ale w sumie nie problem nauczyc sie go na pamiec majac codziennie to samo.
  7. Lata. Nie rozumiem tego i chyba nigdy nie zrozumiem. Niewazne, ile masz lat - wybierasz sobie grade sam. Tak mi sie wydaje. Ja mam 11. Ale nie wiem, co mi to daje. I tak w moich klasach sa osoby z 9,10 i 12. A juniorami (na 11) sa zarowno osoby majace 15 lat, jak i 18. Nie rozumiem tego, kompletnie.
  8. Ludzie. Mozna tu spotkac przedstawicieli kazdej subkultury. Doslownie. Skate, emo, punk, dres, hipis, got.. Nie brakuje wielbicieli Hanny Montany czy Lady Gagi. Tak wiec - kazdy znajdzie tu cos dla siebie. No i nikogo nie razi sposob bycia innej osoby, przynajmniej nikt tego nie ukazuje. Kazdy wyglada jak chce. Nawet nauczyciele nie zwracaja na to specjalnej uwagi (oczywiscie mowie jak wyglada z zewnatrz).
  9. Sportowcy chodzacy w klubowych dresach po szkole. Troche mi to przypomina SP 66 i 6a -- wszyscy w takich samych bluzach z medalami na szyi, a Marek dodatkowo z Pucharem. No dobra, tu obywaja sie bez medali. Ale te koszulki z wypchanymi barami.. Takie to filmowe, ze az nie chce sie wierzyc, ze to normalna szkola.
  10. Pisanie olowkiem. Oni tu nie uzywaja dlugopisow. Wszystko olowkiem. Notatki w zeszycie, sprawdziany, zadania domowe. Nie mozna uzywac dlugopisow, co u nas jest dokladnie na odwrot. No i te ich dziwne cyfry. Patyki zamiast jedynek, siodemki bez tej kreseczki, szostki i dziewiatki wygladajace jak ‘b’, piatki jak ‘s’, a osemki jak balwany.
  11. Te smieszne krany z woda do picia w calej szkole. I mozna pic na lekcjach,bez zadnych skrupulow. Nie to co u nas. No i te plastiki przy jakimkolwiek wyjsciu z klasy. Do lazienki, szafki czy pielegniarki. Zawsze. Ale przynajmniej mozna wyjsc kiedy sie tylko chce.
  12. O wiele wiecej uczniow jezdzi do szkoly swoimi samochodami. Co prawda – tutaj prawko jest od 16. No ale jakimi samochodami oni jezdza, a jakimi my...
  13.  
     To chyba na tyle, jak cos mi sie przypomni, to dopisze. A dzis idziemy do kina ;> Milego ostatniego tygodnia wakacji hehe :*

    środa, 24 sierpnia 2011

    ponad 2 tygodnie !

    Jestem tu juz wiecej niz dwa tygodnie. Dokladnie 16 dni. Czuje sie, jakby to byly z 3 miesiace. Naprawde, tu sie tyle dzieje!
    Na poczatku chcialam podziekowac wszystkim, ktorzy czytaja tego bloga. Jestem naprawde pod wrazeniem, ze to az tyle osob. Spodziewalam sie 40, 50 wyswietlen dziennie, a tu 320-350! No dobra, koniec tego chwalenia sie :D
    Ostatni raz pisalam w niedziele, wiec mam co nadrabiac. 
    W szkole nadal jest niesamowicie, caly czas mnie zaskakuje. Jak bede miala czas, to wypisze wszystkie roznice pomiedzy nasza, polska szkola, a ta tutaj, amerykanska, taka prawdziwa, jak z filmow! Wiem, znowu sie chwale. Ale troche musze. Naprawde jest czym. :D
    9. wrzesnia juz jedziemy do Jefferson City na spotkanie dystryktu! Nie moge sie doczekac, az poznam wszystkich. 
    O musze sie jeszcze pochwalic jedna malutka rzecza.
    11. maja konczymy szkole <3 tak, tak. Potem tylko na trip i jakos pod koniec czerwca powinnam wyladowac w Polsce :)
    W ten weekend chyba jakies kino, jeszcze nie wiem do konca. W kazdym razie z pewnoscia nie bedzie nudno, to juz mam zapewnione. 
    A dzis bylam znow w Spring Dipper (lodziarni, takiej jak w filmach!) i kocham to miejsce. 
    Chemia tez jest taka jak w filmach, od razu po wejsciu wklada sie ciuszki mlodego chemika, dostaje kartke z instrukcja i przystepuje do pracy. W parach. Dzisiaj co prawda laczylismy piasek z sola i woda, ale zawsze to lepsze niz uczenie sie wzorow strukturalnych kwasow karboksylowych i reakcji otrzymywania alkinow.
    Haha, troche chyba za bardzo sie dzis jaram wszystkim. Ale szczerze mowiac, dopiero dociera do mnie to, ze jestem w Ameryce, ze spelnia sie jedno z moich najwiekszych marzen, ze spedze tu jeden piekny rok. Powoli dociera, czasem wciaz mam wrazenie, ze jestem w Polsce, siedze w swoim pokoju a jutro jedziemy do Borowna. 
    Wczoraj jedlismy taka polska kolacje. Oczywiscie na tyle polska, na ile sie dalo. Zachwycali sie jedzeniem i mowili, ze musze robic kolacje czesciej. Wstepnie obiecalam im raz w tygodniu. :D

    A przed tym dostalam to:
     Czternascie pieknych stron. W sumie pieknych tylko dwanascie, z czego trzy ledwie rozczytalam, ale wazne, ze jest. Dziekuje! Mimo tego poczatku.. 

    Dzis host mama powiedziala mi, ze wszyscy chca mnie poznac (znow). Juz i tak co chwile ktos wola 'hi Tina, how are you?' Wiem, mowilam juz o tym, ale to naprawde jest troche dziwne. Obce osoby mnie przytulaja, kazdy sie tu ze mna wita. Wystarczy nawiazac kontakt wzrokowy i juz zostajecie przyjaciolmi. Tak to mniej wiecej wyglada. Gdzie sie nie obejrzysz, tam Cie wszyscy znaja. I duzo osob bylo w Polsce, co mnie az dziwi. Oczywiscie tylko tych starszych osob (ok, moze nie starszych, tylko w srednim wieku). Mlodzi naprawde nie wiedza gdzie to jest.. I to prawda - niektorzy mysla, ze to jeden ze stanow, albo ze Polska lezy w Ameryce Poludniowej. To nie jest zbyt fajne, ale ciesze sie, ze moge wzbogacic ich wiedze o nowe wiadomosci. 


    W niedziele Kelly zrobila mi naszyjnik:



     Codzienne 30 zadan z algebry.. zdecydowanie za duzo! Jeszcze te dziwne cyferki..

    A, zapomnialam wspomniec, ze lekcje trwaja tu 50 minut.. Smiejcie sie, pewnie. Ale przez pierwsza polowe (oprocz algebry) sa zazwyczaj rozmowy, albo jakies gierki. 
     W piatek chyba test z algebry, ale nie jestem pewna. Tyle, ze tu nie sprawdza sie umiejetnosci liczenia. Sprawdza sie umiejetnosc obliczana dzialan za pomoca kalkulatora. Na przyklad: 4/2 + 3/2 albo 4.0056 + 3.876 (to juz poziom hard).
    Nie brakuje tez bardziej skomplikowanych zadan, jak obliczyc pole kwadratu o boku 5m, obwodu trojkata rownobocznego o boku 3.. Nie zartuje, naprawde tak tu jest. Ale przynajmniej nie jestem az taka glupia z moimi wiadomosciami tylko ze szkoly podstawowej (niektorzy tu maja problemy z obliczaniem tych zadan). 

     To chyba na tyle, w piatek napisze najdluzsza notke na tym blogu, juz dzis zaczynam ja przygotowywac :D

    niedziela, 21 sierpnia 2011

    rozmyslenia i roznice

    Dzis mam bardzo duzo do napisania. Nie wiem nawet, od  czego zaczac..
    Wczoraj kolacja z Bulgarami. Nie do konca to rozumiem, ale to chyba jest tak, ze ta rodzina mieszkala w Bulgarii i 7 lat temu przeprowadzili sie do Stanow, a ten chlopak jest tu normalnie na wymianie, po prostu trafila mu sie taka rodzina. Ale nie jestem pewna co do tego.
    Jedlismy pizze i duuuzo rozmawialismy. O wszystkim. O roznicach miedzy Europa a Ameryka. O zwyczajach w Polsce i Bulgarii. O jedzeniu. O szkole. O wakacjach.
    Jedliscie kiedys pizze z maslem, cukrem i cynamonem? Ja wczoraj. Oni tu jedza pizze normalnie jak my (tylko bez sosow! Strasznie sie dziwili, ze da sie inaczej, chociaz dziwili sie tez, ze mamy takie cos jak pizza) a potem slodka pizze. W formie deseru. Smakuje jak ciasto, nie jak pizza. Nigdy bym nie wpadla na to, ze mozna cos takiego zrobic. Ale tu, w Ameryce, wszystko jest mozliwe.
    Wieczorem, jak pojechali do siebie do domu, byla burza. Przyszla do mnie host mama i powiedziala, ze jak bedzie bardzo 'bad' to obudza mnie w nocy i wszyscy bedziemy musieli zejsc do piwnicy. I ze tak jest mniej wiecej 3 razy w roku. Nie powiem, troche sie przestraszylam. Na szczescie po okolo godzinie wszystko przeszlo i dzis rano powitalo nas slonce i czterdziestostopniowy upal.

    Ostatnio zauwazylam, ze ludzie tutaj sa ogromnie religijni. Wszyscy. W szkole co drugi uczen ma krzyzyk na szyi. Zdarzaja sie przy plecakach breloczki z napisem 'I <3 Jesus'. Przed kazdym posilkiem sie modla. I to nie tylko w moim domu. Jak oni wczoraj do nas przyszli, to sami zaczeli modlitwe. Moi hosci powiedzieli, ze tutaj kazdy sie modli przed jedzeniem. Duzo tez rozmawiaja na temat Boga, jak cos sie dzieje, mowia, ze widocznie Bog tak chcial. Zdecydowanie nie jest tak jak u nas, w Polsce. 

    Na koniec jeszcze troche zdjec. 


     To cos sprzata za nas w domu.

     Nawet w Stanach nie wszystkie drogi sa idealne. A te biale paski oznaczaja przejscie dla pieszych, widzialam takie tylko 2 - przy samej szkole.

    Amerykanski grill. W sumie juz koncowka. 
     Green monster :D


    I zdjecia szkoly:
    Tak, to prawda, ze ludzie tu sa zakochani w swoim kraju. Nawet przed niektorymi domami mozna zobaczyc flagi Stanow.

     Na kazdych drzwiach wejsciowych.

     Przejscia z jednego budynku do drugiego. 








    A i oczywiscie za rodzicami i bratem tez tesknie! Nawet za codziennym:
    - Co w szkole? 
    - Nic
    - Jak to nic ?!
    :D

    sobota, 20 sierpnia 2011

    Wczoraj w szkole swieeetnie.
    Pisalam pierwsze wypracowanie na angielskim!
    A na historii naszym zajeciem bylo dopisac do kazdej litery z alfabetu imie.. No tak, to bylo bardzo ciezkie, naprawde. Dodatkowo zostalismy podzieleni na trzyosobowe grupy.
    Cala chemie ogladalismy film na temat BHP i wszyscy zapisywali sobie cos ;o (tak, oni pierwszy raz w zyciu maja chemie wiec bede geniuszem)
    A na drama.. hm, bawilismy sie w jakies kroliczki. I nauczyciel powiedzial mi, ze jestem piekna :D
    O i juz normalna algebra byla. Obliczalismy ulamki i obwody figur.. Hm, no tu tez poziom hard.
    A przerwy na lunch dalej nie rozumiem. I nie wiem ile ona trwa, bo teraz jakos za szybko zleciala. I fuuuj wszyscy jedza te hamburgery i frytki. Az niedobrze mi sie robi jak na to patrze. Potem sa takie grubasy.
    A po szkole chodza jakies hanny montany i laski z perukami i dwoma innymi butami.
    Tylko nie moge sie przyzwyczaic do tego, ze nie mozna miec telefonu. Nie moge wejsc do klasy i pierwsze co zrobic, to polozyc telefon na lawke.. Nie moge wyjac go na przerwie i sprawdzic godzine. Nie moge nawet na lunchu polozyc go na stol. Nic. To jest straszne i.. kompletnie bez sensu. Tak samo z ipodami i aparatami. Mozna sluchac muzyki tylko w klasie, jak nauczyciel pozwala (ja moge na algebrze i angielskim).
    A moja szafka jest wciaz otwarta i tak juz chyba zostanie. Ale nie tylko ja mam ten problem, wiec no stress.
    A i wstawanie o 6.50.. na 8.10 juz szkola.
    Jechalam wczoraj zoltym busem ze szkoly haha :D super bylo, naprawde. Niezla atrakcja.
    A dzis chyba idziemy z tym chlopakiem co jest tu z Bulgarii i jego host rodzina na kolacje :D

    Na koniec gorace pozdrowienia dla Adrianny R. 
    Mojej milosci <3 
    Tesknie za Toba siostro bardzo bardzo. 
    I bardzo mi Ciebie brakuje, caly czas. 
    W szkole i po szkole.
    Brakuje mi kina, focusa i nalesnikow. 
    Brakuje mi mikesza.
    Brakuje mi UWZ i CW.
    Brakuje mi matmy.
    Brakuje mi deliszos malines. 
    Brakuje mi wszystkiego.
    Dzieki za wczorajsza rozmowe ;*

    czwartek, 18 sierpnia 2011

    Pierwszy dzien w szkole

    Skoro ktos tam jeszcze czyta..
    No to... Jest dobrze :D
    Uwielbiam moja klase na chemistry i american history. Wszyscy nauczyciele sa wyrozumiali, kazdy cieszy sie, ze jestem w jego klasie (przynajmniej takie odnosze wrazenie). Ale juz tesknie za matematyka z p. Ania.. Bede musiala sie przyzwyczaic do odrabiania zadan z algebry.. No i szkola jest ogromna, 1200 uczniow to zdecydowanie za duzo. Nie wiem jakbym sobie poradzila z dojsciem do sal, gdybym nikogo nie znala :P I nie rozumiem jeszcze przerwy na lunch, nie wiem kiedy ona jest.
    Myslenie i sluchanie caly dzien po angielsku strasznie meczy. Jest 16.30 a ja juz marze o tym, zeby isc spac. A dzis jeszcze na basen! Ciesze sie, ze jednak nie zgodzilam sie na ta siatkowke.
    Nie mam juz sily dzis na nic, a juz mam zadane 2 strony. Nie wiem kto powiedzial, ze amerykanska szkola jest latwa. Nie jest.
    Ale fajna :D Tylko niestety nie umiem sie obslugiwac z moja szafka i bedzie cale zycie otwarta, ale tutaj to nic nadzwyczajnego.
    Jutro juz 'normalny' dzien w szkole. Bo dzis tylko w polowie. W polowie cos w stylu naszego PSO. I 5-minutowe przerwy to stanowczo za malo! Zdaze dojsc z sali do szafki i juz jest 'dzwonek' (nie wiem jak to nazwac, ale to nie jest dzwonek) na nastepna lekcje. A nie bede chodzic caly dzien z takimi ciezarami (na kazdym przedmiocie segregator z kartkami, na algebre kalkulator, jakies teczki i nuty na muzyke). Musze sie jakos przyzwyczaic.
    To chyba tyle, musze zrobic to co mam zadane i pomoc host mamie w przygotowaniu kolacji.


    A i jeszcze moze jak w koncu mam klasy:

    Art
    Music Choir
    English I
    Algebra
    Drama
    American History
    Chemistry

     
    A odpowiadajac na komentarz poprzedni: Tak, Ameryka jest cudowna!

    środa, 17 sierpnia 2011

    Nie wiem, czy ktos to jeszcze czyta?

    Dawno nie pisalam, bo nie mialam czasu. Jutro zaczyna sie szkola. Nie wiem do konca, jakie przedmioty bede miala jeszcze ;p
    Wczoraj bylam na 'open house' w szkole. Wszyscy poznawali nauczycieli, dostalismy szafki i takie tam. Nauczyciele wydaja sie byc w porzadku. No i poznalam chlopaka ktory jest tu na wymianie z Bulgarii :D
    Tylko 1200 osob w szkole to wydaje mi sie troche duzo :D
    A i wszyscy mowia ze moj angielski jest fantastyczny, heheh
    Dzis jedziemy kupic wszystko co potrzebuje do szkoly. W sobote na zakupy do Springfield ;d
    Nie wiem co tu jeszcze pisac.
    Ostatnio na spotkaniu w Rotary wylalam na siebie caly red juice... a akurat musialam wstac zeby sie pokazac. Fantastik.
    No i jadlam w amerykanskim fast foodzie. Nie wiem, co w tym pieknego.
    Moi host rodzice chca, zebym im przygotowala jakas polska potrawe..
    I wciaz poznaje nowe osoby i nowe imiona. A potem na ulicy: Ooo, hi Tina, how are you? Dobrze, ze wiem kto to.
    To chyba na tyle, nie mam juz w sumie nic do pisania. Jak zaczne chodzic do szkoly i znajde kiedys czas, to opisze moj standardowy dzien w szkole. A startujemy juz jutro :D

    Milej reszty wakacji wszystkim :*

    niedziela, 14 sierpnia 2011

    Ojej, jestem juz taaaka zmeczona. Dniem, tym, ze musze myslec jak slucham i mowie, zmiana czasu i wszystkim. Ale wole napisac tu dzis, bo jutro wszyscy umawiaja sie ze mna na skejpa :D

    Wczoraj bylam z moja host rodzina na basenie i w Arkansas. Wonderful place ;-)

    A dzis.. Dzien zaczelam o 9.30, zjadlam sniadanie i o 10.15 jechalismy do kosciola. Ale tu jest kosciol protestancki - ten z pastorem ;p i... jest naprawde bardzo inny niz nasz ;d nie jest wcale oficjalny bym powiedziala, caly czas tylko spiewaja, jakies 3 min pastor tlumaczy slowa z biblii i ... znow spiewaja. No i wszycy tu sie znaja. Poznalam tylu ludzi, tyle imion, ze juz nie pamietam kto jest kto.

    O 12.30 pojechalam z moja druga host rodzina nad jezioro. Ale nie takie jezioro, jak nasze Borowno :D Jest prawie tak wielkie jak macedonski Ohrid. Ale tylko prawie. I tu ludzie nie jada polezec na plazy, tylko poplywac motorowka. Wyplynelismy wiec na srodek jeziora i tam razem z Heidi zaczelam 'tubing' :D

     Heidi i Hannah

    tu jeszcze z ich mama


    Oni tu nie znaja banana niestety :( ale to jest porownywalne, tylko bez wpadania do wody (tak, Ada, wiem ze wpadanie do wody to cala atrakcja :P)
    Potem troche porzucalismy pilka i jakos o 19.30 wrocilam do domu.

    Wciaz troche mnie szokuje, jak oni jadac do sklepu, zostawiaja otwarte okna w samochodzie. Co u nas byloby niewyobrazalne raczej. No i nie zamykaja domu na klucz, jak wychodza na krocej niz 2 dni. No tak.. musze sie przyzwyczaic.

    Jutro rano skejping, a potem jeszcze nie wiem.
    A no i moja host rodzina codziennie chodzi na basen...

    sobota, 13 sierpnia 2011

    Jestem juz u pierwszej rodziny. Od wczoraj. Gdy tylko wysiadlam z samochodu, Katy, Kelly i Daniel wybiegli z domu krzyczac: Tina! i od razu sie na mnie rzucili. Weszlam do domu, a moim oczom od razu ukazalo sie to:

    Welcome Tina! i z boku: Wow! You are here :)


    Potem pojechalismy do sklepu kupic mi koszulke z nazwa szkoly. Wybralam rozowa.


    Przebralismy sie i ruszylismy na Pool Party. Najpierw zjedlismy kolacje, a potem.. musielismy zostac w srodku, bo niestety byla burza.


    Wrocilismy do domu, pokazali mi caly dom i w pokoju zabaw zobaczylam to:


    coz :D



    Dzis jedziemy na piknik do Arkansas. Jutro moja druga host rodzina zabiera mnie nad jezioro. Wydaje mi sie, ze juz nie bede miala czasu tak czesto tu pisac ;p
    Dzieciaki nie odstepuja mnie na krok.



    od lewej:
    Katy (9) caly czas chce byc przy mnie. Jest bardzo spokojna. Wciaz czyta ksiazki. Powiedziala, ze zawsze chciala miec starsza siostre.
    Daniel (5) jest pelen zycia. Wszedzie go pelno. Chce, zebym grala z nim w amerykanski football i nie rozumie, ze nie potrafie ;p
    Kelly (7) zadaje mnostwo pytan. Nie sadze, zeby oczekiwala na jakiekolwiek odpowiedz, bo nawet na mnie nie patrzy, tylko pyta dalej. Niestety mowi zbyt szybko, wiec rozumiem ja tylko w polowie.

    Moi host rodzice sa bardzo mili. Chca zebym mowila do nich mamo i tato :O nie jestes sama, Ledworowska ;D


    moj nowy dom



    To chyba na tyle, bo zaraz jedziemy na piknik :D

    piątek, 12 sierpnia 2011

    Wczoraj poznalam moja pierwsza Host rodzine. Katy, Kelly i Daniel od razu przylecieli do mnie. Michelle powiedziala, ze przez pierwsze dni nie beda mnie spuszczac na krok. :D
    Moj nowy dom jest usytuowany w przepieknej okolicy, niestety nie mam zdjecia. Jak tylko bede mogla - zrobie i dodam tu. 
    Aha - tutaj nigdzie nie mozna kupic pocztowek. Musicie wiec poczekac, az pojade na spotkanie dystryktu we wrzesniu.
    A i moge podziwiac kolibry codziennie :D slodkie, male ptaki.
    I maja tu niewiele chodnikow - wszyscy jezdza samochodami. Wielkimi truckami. A przejscia dla pieszych nie widzialam zadnego.
    I od razu mowie - gdy ktos dowiaduje sie, ze jestes z Polski, pyta czy mowisz po niemiecku..

    Meggan jest juz u mnie w moim bydgoskim domu! A jak spytalam Iwa, jak z Meggan, to powiedzial tylko 'dobrze' .. No coz.


    Dodam jeszcze pare zdjec, bo chcieliscie:


    Tym wozimy sie po dzielni :D


    Ciasteczko z wrozba. Nie pamietam, co mialam dokladnie, ale cos w stylu, ze znajde dobra prace..

    Pink Lemonade i Chocolate cookie!

    Lemon Pie


    Dzis jade wprowadzic sie do mojej pierwszej rodziny. Potem Pool Party dla mnie :D


    I na prosbe :

    Greetings from United States of America for Bartek K.
    KC Foka :*

    i XOXOXOXO dla Darii W.






    A wczoraj zostalam poproszona o napisanie ksiazki po powrocie do Polski. uhuhu, nie ma sprawy :D

    czwartek, 11 sierpnia 2011

    still excited

    Wczoraj tyle sie dzialo!
    Najpierw pojechalysmy poznac moja druga Host Family. Moja host mama ma na imie Heather i jest wysoka BLONDYNKA. Bardzo mila, jak kazdy tu. Bede miala 2 siostry - Heidi (ma 10 lat, ale myslalam i wciaz zdaje mi sie, ze przynajmniej 13) i Hannah (8). Heidi wyglada jak mlodsza wersja mnie - Heather od razu to zauwazyla. Scotta juz znalam, ale byl tylko na chwile, bo musial wracac do pracy. Pojechalismy do Christine (mamy Heather, ktora kazala mi na siebie mowic po imieniu..). Pytala, jak w Polsce sie witamy, jak sie mowi 'Bydgoszcz' i probowala powtorzyc, ale ciezko jej to szlo.
    Potem pojechalysmy do domu i okazalo sie, ze Heather uczy muzyki. Uwielbia spiewac, tak samo jak Heidi i Hannah. Dodatkowo moje siostry sa zakochane w Justinie Bieberze, Selenie Gomez, Demi Lovato i wszystkich innych gwiazdkach Disneya. W ich pokojach jest pelno plakatow i bylam zmuszona sluchac tej muzyki.. Na kolacje jedlismy steaka i kukurydze. I przed posilkami cala rodzina sie modli. Potem gralysmy w koszykowke, siatkowke i uczyly mnie w Baseball.
    Przerwala nam pewna pani, ktora po mnie przyjechala. Jej maz, Greg, jest w Rotary i ma corke w moim wieku, ktora chciala mnie poznac. Pojechalysmy wiec. U Carly byly akurat 2 znajome i wszystkie chcialy jechac na lody. Wsiadlysmy wiec do samochodu - tu jest prawko od 16 lat - i pojechalysmy do Spring Dipper. Tam dolaczyly do nas jeszcze 2 dziewczyny. Wszystkie byly mna bardzo zainteresowane i wciaz pytaly o Polske. O nasza szkole, co robimy w weekendy itd. Raz Carly spytala, czy mamy w Polsce telefony... No coz, wybacze :D Poza tym, sa zakochane w Harrym Potterze, gotowaniu i zakupach.
    Potem jadlysmy gumy wielkosci orzechow wloskich.
    O 23. wrocilam do domu.

    Dzis jade poznac moja pierwsza host mame - wszyscy mowia, ze jest swietna. Zobaczymy :)

    środa, 10 sierpnia 2011

    second day

    Wczoraj zaczelam dzien od skejpa. Pare godzin rozmow, troche na fejsie i o 11.45 pojechalysmy z Robin na spotkanie do Rotary. Wszyscy ludzie sa tam strasznie mili. Jeden z czlonkow nazywal sie 'Czerwonka' na co ja mu powiedzialam, ze po polsku znaczy to prawie 'red'. Jak sie smiali, wszyscy! Potem poznalam mojego drugiego Host Father i byl bardzo mna zaciekawiony. Pytal mnie o wszystko - a bede u niego mieszkac dopiero od listopada! I wszyscy smiali sie z tego, ze powiedzialam, ze wyglada tu dokladnie jak w amerykanskich filmach. A i ktos przyprowadzil do mnie dziewczyne z Polski, z Elblaga, ktora studiuje tutaj (nie wiem czemu, ale rozmawialam z nia po angielsku, tylko przywitalysmy sie po polsku).

    Potem pojechalysmy do szkoly. Typowo amerykanska, moge w niej spiewac jak w High School Musical :D 
    Mam juz plan lekcji, ktory wyglada tak:
    1. American History
    2. English
    3. Music Choir 
    Lunch
    4. Algebra
    5. Drama
    6. Family Food (ale to zmieniam albo na siatkowke, albo na cos w rodzaju informatyki)
    7. Chemistry

    Potem spotkalysmy zone pana Czerwonki i rowniez byla rozbawiona znaczeniem jej nazwiska. Powiedziala, ze jak bede miala problemy w szkole, mam przyjsc do niej. 

    A tak wyglada w mojej szkole:



    Potem pojechalysmy do banku i okazalo sie, ze pracuje w nim moj drugi Host Father! Zalozyl mi konto, przekazal najpierw pieniadze od Rotary, a potem dorzucil 10$ od siebie i powiedzial, ze to pierwszy prezent dla mnie od jego rodziny. 

    Potem pojechalysmy na poczte wyslac jeden list i odebralysmy psa od weterynarza, bo ma cos z lapa. Odwiozlysmy go do domu i wrocilysmy do miasta - na zakupy. Tam znow spotkalysmy 'Mrs Red' (Robin tak teraz do niej mowi) i dowiedzialam sie, ze w piatek, zanim pojade do mojej pierwszej Host Family, idziemy wszyscy na Party z okazji mojego przyjazdu. 

    A to zdjecie zrobilam na zakupach w ich supermarkecie:


    I naprawde smakuje jak polska! Tyle, ze zrobiona w Turcji.


    Przyjechalysmy do domu, zrobilysmy kolacje, potem deser (przepyszny, niesamowity Bread Pudding!), porozmawialysmy jeszcze troche i zadzwonil telefon - moja druga Host Mother (chociaz nie znam jeszcze pierwszej) - zeby zaprosic mnie na dzisiejsze popoludnie do siebie. Powiedziala, ze jesli bedzie pogoda , pojedziemy nad jezioro albo na basen (odkryty). Potem zadzwonil jeden z czlonkow Rotary i zaprosil mnie na dzis wieczor do siebie. Ma corke w moim wieku i ona chce mnie poznac - juz nawet dodala mnie do znajomych na fejsie. 

    Jakos o 22 poszlam spac - ta zmiana czasu mnie wykancza, do tego caly dzien zalatany, jezyk tez mnie troche meczy (musze myslec), wiec nie mam sily siedziec dluzej. Ale dzis na szczescie wstalam o 7.45 !
    Niestety - obudzila mnie burza. Wiec nici z jeziora. A wczoraj po poludniu mielismy +36'C.

    A i zapomnialabym - tutaj wszyscy sa strasznie mili. Gdy spotkaja kogos znajomego, zawsze, ZAWSZE jest:
    -Oh, hi! How are you? 
    I kazdy usmiecha sie do siebie, co zauwazylam w sklepie. 
    To chyba na tyle - duzo jak na jeden dzien. Czuje sie, jakbym byla tu juz z miesiac. A jeszcze nawet nie zaczelam szkoly! Ale to juz niebawem - 18. sierpnia jest cos w stylu 'rozpoczecia'.

    Have a nice day! 

    wtorek, 9 sierpnia 2011

    AMAZING !

    Dolecialam cala i zdrowa, oprocz tego ze pomylilam samoloty w Chicago. A i ledwie zdazylam w Amsterdamie na samolot. Ale co tam :D
    Jest  swietnie, wszystko wyglada jak w amerykanskim filmie. Na razie spie u mojej consoulorki, do piatku. Potem jade do pierwszej Host Family. Nie wiem nawet, o czym opowiadac. Moze dodam zdjecia :D

     Lotnisko w Amsterdamie. Z samolotu z Warszawy, do mojego samolotu do Chicago musialam przejsc 11 minut!



     Okecie :D

     Lotnisko w Chicago jest tez imponujace. Z jednego terminala na drugi jezdzi sie pociagiem ;p

     Tutaj speszyl for Ada :D tak mi sie jakos skojarzylo (to jest do picia woda, nie zlew dla niemowlaka, jak to powiedzial Raivo..) 

    I moj nowy pokoj :D



    Nie zaluje, ze tu jestem. Jest niesamowicie. Dzis idziemy na wycieczke po miescie, ktore pomimo niewielkiej ilosci mieszkancow jest ogromne! 
    A i jest 7 rano, nie spie od 5, bo jakos nie moge juz spac przez to zmiane czasu ;p 
    Na sniadanie jadlam tosty, bo nie bylo mleka :( a sa takie platki wielkie w kartonowych pudelkach! And of course, orange juice and wonderful chocolate cookies :D A co do jezyka to jest latwiej niz myslalam. Wszystko rozumiem, prawie zawsze umiem sie wypowiedziec.. A i jeszcze do Dzodzo - jest taki zegar jak w Naznaczonym ! I dzwoni co 7 minut jak w kosciele. Aha i mam w domu psa! Duzego! Ale nie gryzie :D 

    Ogolnie jest super. :D naprawde mi sie podoba i to bardzo!




    i na koniec moj nowy dom :D



    aaaaa, zapomnialabym - KOCHAM TUTEJSZE DYWANY <3

    niedziela, 7 sierpnia 2011

    ostatnie godziny

    No tak. To już jutro. O tej porze będę już za oceanem.. Właśnie się dowiedziałam, że do Warszawy jedziemy wcześniej - bo tak. Bo nikt nie może spać, to jedziemy popatrzeć na stolicę nocą.
    Boję się. Naprawdę się boję. I już wiem, że będę tęsknić. Za wszystkimi. Za wszystkim. Dziś kolejne pożegnania, przedostatnie. Jutro już tylko jedno, najtrudniejsze.
    Ale cieszę się bardzo, że to już jutro! Nie mogę się doczekać aż poznam rodzinę, okolicę. Od razu dodam pełno zdjęć :D

    Z tego miejsca pozdrawiam Julię K. Nie mogę się doczekać jak przeczytam list od Ciebie !





    Nie myśl o rzeczach, których nie masz, tak, jakbyś już je miał. Raczej zrób listę najcenniejszych rzeczy, które masz i pomyśl, jak bardzo chciałbyś je zdobyć, gdybyś ich nie miał.
    Dziękuję Adriannie R. za piękne słowa przed wyjazdem.. Nie muszę już tu nic więcej dodawać, bo to, co powinnaś wiedzieć wiesz i nikt inny nie musi. 
    <3


    I dziękuję także Pawłowi B. i żałuję bardzo, że nie może być teraz przy mnie.. Ale to tylko 10 miesięcy. Damy radę. Dziękuję Ci za wszystko.

    kocham was. <3




    DO ZOBACZENIA POLSKO ZA ROK !
     

    sobota, 6 sierpnia 2011

    Pożegnania, pożegnania i jeszcze raz pożegnania...


    Tak, dziś odwiedziła mnie Adrianna R. za co jej bardzo dziękuję :*


     Ostatnie wspólne chwile.. wspomnienia, rozmowy, zdjęcia...


    Na obiad mama zrobiła mi rosół, którego najprawdopodobniej nie zjem przez najbliższy rok.. Zaraz kolacja, potem jeszcze na małe zakupy (jednak te poprzednie nie były ostatnimi) i mogę czuć się gotowa. Jutro dopakuję tylko prezenty w postaci jedzenia, ładowarki i kosmetyczkę i będę mogła zacząć się stresować :D
    Szczerze mówiąc, nie dociera do mnie jeszcze to, co się dzieje i w co ja się wpakowałam.. Pewnie dopiero jak wyląduję na lotnisku w Springfield, sama, zdołam zdać sobie sprawę z szykującego się roku. Z pewnością będzie on inny niż wszystkie minione. Czy lepszy? O tym się przekonam już wkrótce ;)
    Tymczasem mejluję z moją Host Family i dowiedziałam się, że Daniel, mój Host Brother, ma 5 lat, a nie 4, więc koszulka, którą mu kupiłam będzie za mała.. I cała tamta rodzina lubi pływać, grać w kosza, siatkówkę i jeździć na rowerze - od sportu sobie jednak nie odpocznę. :D
    Jutro o 1. w nocy ruszamy w kierunku Warszawy. Przed tym napiszę jeszcze tu co czuję na parę godzin przed wyjazdem.

    O, może na koniec jeszcze zdjęcie mojej Host Family, które wysłali mi jakiś czas temu:
    od lewej: Daniel, Kelly, Katie, Michelle i Shane.

    piątek, 5 sierpnia 2011

    Last weekend in Poland

    No tak.. zostały ostatnie 3 dni. Dziś kolejne pożegnanie, za parę chwil.
    Wczoraj robiłam ostatnie prezentowe zakupy dla moich Host Parents :D mam pełno jedzenia, jakieś koszulki, albumy itp.




     moja walizka jest dopiero zapakowana samymi ciuchami, a już waży połowę dozwolonego bagażu. (13 kg) Tak, 26 kg na rok to niedużo chyba.. Ale skoro Ledworowska dała radę, to dlaczego mi ma się nie udać :D

    Szafy już puste, żeby Meggan mogła spokojnie się rozgościć w moim przytulnym pokoiku. 





    BĘDĘ ZA WAMI WSZYSTKIMI TAK BARDZO BARDZO TĘSKNIĆ!
    Będzie mi brakować 'treningów' z najlepszą grupą jaką można sobie wymarzyć, lekcji z najgorszą klasą jaka kiedykolwiek istniała, wyjść do kina i śmiania się z tak wspaniałymi ludźmi Będę tęskniła za polskim jedzeniem, z pewnością, w Święta będę czuła się nieswojo, w szkole zupełnie inaczej.. 
    ALE DAM RADĘ!

    czwartek, 4 sierpnia 2011

    4 days

    Już w poniedziałek o 7.49 wylecę z naszej wspaniałej stolicy w kierunku Amsterdamu, następnie przesiądę się w samolot do Chicago, potem do Springfield, gdzie odbierze mnie moja counsulerka i ruszymy w stronę mojego nowego domu i wtedy już bez powrotu!
    No tak, mam już obawy. Boję się szczególnie pierwszych tygodni. Boję się, że nie poradzę sobie z moim jakże wspaniałym, wspaniale rozwiniętym angielskim. Boję się, że nie będzię mi łatwo się zaklimatyzować.
    Z drugiej strony nie mogę się doczekać. Przecież do odważnych świat należy! Wiem, że będzie to przygoda mojego życia i czekam na poniedziałek z niecierpliwością :D