wtorek, 13 września 2011

najwspanialszy weekend w Stanach!

 Jako pierwsze - wszyscy, którzy chcą się dowiedzieć ode mnie czegokolwiek na temat wymiany, proszę na gadu, nie tutaj ;) 2952679
Dziś już wtorek, ale naprawdę nie mam czasu tu pisać. 
W czwartek jak wróciłam do szkoły po czwartej lekcji, wszyscy się mnie pytali, co mi się stało, czy czuję się lepiej itp. Nawet osoby, które widziałam pierwszy raz w życiu, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ale już się do tego powoli przyzwyczajam, że nieznajome osoby się ze mną witają i pytają o moje samopoczucie. 
W piątek byłam w szkole tylko na 4 pierwsze lekcje. Wchodzę na algebrę, a tu niespodzianka i piszemy test, o którym zupełnie zapomniałam. No ale napisałam na 96% i przy ocenie uśmiechniętą buźkę hehe.
Potem odebrał mnie Scott i pojechaliśmy prosto do Jeff City. Szczerze mówiąc, w drodze spodziewałam się, że będzie.. ok. Po prostu dobrze. Porozmawiamy, powymieniamy się uwagami i doświadczeniami, posłuchamy po raz 493820810983 wszystkich regulaminów i tak przez 3 dni. Było zupełnie inaczej. Fantastycznie, niesamowicie. Poznałam tak wspaniałych ludzi, że nawet nie potrafię tego opisać. Żadko się zdarza, że wszyscy w tak dość dużej grupie się lubią. A teraz tak było. 

W moim dystrykcie jest teraz 19 wymieńców:
Giovanni z Włoch, Azkar z Kyrgyzstanu, Diogo z Brazylii, Joseph z Francji, Eric z Tajwanu, Julian z Kolumbii, Katrijn z Niemiec, Johanna z Niemiec, Czapieska z Polski, Maya z Austrii, Alberto z Ekwadoru, Fede z Hiszpanii, Saaya z Japonii, Ramon z Ekwadoru, Dilara z Turcji, Sonja ze Szwajcarii, Paula z Brazylii, Isabel z Hiszpanii i Margaux z Belgii.

W piątek tylko się zapoznawaliśmy. Dowiedzieliśmy się o sobie wielu rzeczy, chociaż to były tylko rozmowy z oficerką dystryktu, więc same podstawy. 
Joseph ma dziadka z Polski i zawsze wita mnie słowami 'dzień dobry', chociaż czasem myli mu się z 'pa' :P Dilara umie po angielsku pięć słów 'school' 'good' 'hi' 'yes' i 'no'. Nawet sobie nie wyobrażam, jak jej się musiało z nami nudzić..
Mogłabym opowiadać o każdym, ale to chyba bez sensu. 
Jednak najlepsi ludzie byli w 'spanish clubie'. Wszyscy mówiący po hiszpańsko-portugalsku + ja i Gio. W piątkowy i sobotni wieczór z nimi było po prostu niesamowicie. Nasze hiszpańsko-portugalsko-angielskie rozmowy były naprawdę zabawne, rozmawialiśmy o wszystkim. Zaczynając na filmach i muzyce, poprzez szkołę i rodzinę, kończąc na chomikach. Dawno się tyle nie naśmiałam, dawno nie poznałam tak wspaniałych ludzi :) Uwielbiam to uczucie, kiedy rozmawiam z kimś, jakbym znała go całe życie. Uwielbiam to uczucie, gdy nie muszę już tłumaczyć wszystkiego z angielskiego na polski, żeby zrozumieć i z polskiego na angielski, żeby coś powiedzieć, tylko przychodzi mi to już z łatwością, bez głębszego zastanowienia. Co tu opowiadać, nie będę wgłębiać się w każdą naszą rozmowę, bo i tak nikt by tego nie zrozumiał. W sobotę mieliśmy pool party u Kit w domu, potem kolację i jedliśmy pianki. Wróciliśmy do hotelu i.. rozmawialiśmy. W niedzielę rano było strasznie smutno. Czułam się prawie tak, jak opuszczając Polskę (no dobra, może nie aż tak). Ale teraz tylko wyczekujemy do 21. października!
A dziś w szkole, jak codziennie. Od zamulania, przez świetny humor po odliczanie do końca dnia. I dostaliśmy nasze dotychczasowe oceny. To tak jakby nasza ocena roczna, będziemy dostawać co miesiąc taki 'raport'. I co miesiąc będzie się sumować. Ok, trochę pomieszałam. Nieważne.
Na koniec jak zawsze trochę zdjęć. ;)


 
i oceny :D

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nooo jak ja lubie to czytać :D
Hmm czy tamte pianki róznią się o tych Jojo ?:D
Po 2 jestem dumny z Twoich ocen :D
Pozdrawiam ;)
Zwierzuu;)