piątek, 2 grudnia 2011

Święto Dziękczynienia, Bożonarodzeniowe przygotowania i pierwszy śnieg.


Tak, w zeszły weekend w Stanach obchodziliśmy Święto Dziękczynienia. W sumie polega to na spędzaniu czasu z rodziną i.. jedzeniu. Oczywiście indyka.
W środę wyjechaliśmy do mamy mojego host taty. Okazało się, że jest Polką!!! Nie do końca, bo urodziła się w Ameryce, a u nas była tylko raz, ale jej cała rodzina jest z Polski, no i miło było usłyszeć trochę polskiego głosu. Jej mąż powiedział, że jego ulubioną rzeczą z Polski jest wódka. A z nią rozmawiałam o jedzeniu, miastach i tradycjach. Spytała, czy lubię blood soup, bo jest przepyszna. I jak mi o tym przypomniała.. mam nadzieję, że to będzie jedna z pierwszych rzeczy, jakie zjem po powrocie do Polski. (tak, mamo, to taka mała prośba). Poza tym wszyscy przed wyjazdem mówili, że będzie pełno pysznego jedzenia i nie będę mogła się ruszać po tym.. Ale na Święta w Bydgoszczy zjadam więcej. Nieważne, przynajmniej nie wrócę jako kluska. Piątek - Black Friday! Po dwóch godzinach snu ruszyliśmy do St Louis. Tysiące ludzi czekających całą noc przed sklepami, ponad godzinne kolejki do kas i straszny tłok. Ale podobało mi się, w końcu to takie nietypowe. Po dwunastogodzinnych (!) Świątecznych zakupach wróciliśmy do Columbii, obejrzeliśmy 'Elfa' i poszliśmy jeść. 
W sobotę rozmawiałam z 'babcią' o Polsce. Znowu. Pytała o tradycje Świąteczne i robiła notatki, żeby wprowadzić coś w jej rodzinie. To miłe. 
Po lunchu wróciliśmy do domu i na 6 poszliśmy do kościoła. Tak - zmieniłam rodzinę, zmieniłam kościół. Przy wejściu dostaje się kawę, herbatę albo coś zimnego do picia, zajmuje miejsce i.. śpiewa. Wnętrze wygląda jak podczas koncertu. Jest ciemno, duża scena, zespół składający się z osób grających na keybordzie, gitarze elektrycznej,perkusji, solisty i trzech dziewczyn robiących za chórki a na to wszystko rzucane są kolorowe światła.
I polubiłam moją rodzinę, czuję się, jakbym znała ich lata. Nawet zasady jakoś zaakceptowałam, i tak nie mam kiedy ich łamać.. 
Poza tym wyczekuję Świąt. Jadąc gdzieś z Emily, słuchamy świątecznej muzyki w samochodzie i wtedy takie uczucie, jakby do Świąt zostały dwa dni. A w poniedziałek spadł śnieg (oczywiście nie było biało). Wszyscy byli podekscytowani i na fejsie pojawiło się mnóstwo statusów odnośnie tego (tu przy pięciu centrymetrach śniegu zamykają szkołę, więc każdy miał malutką nadzieję..)
Na teatrze mamy kolejny projekt do piątku, ale na szczęście ten tydzień w miarę luźny (żadnych sprawdzianów :O)
I ostatnio wychodzi mi A z historii Ameryki!!! 
W czwartek moja host siostra miała koncert. Aż mi się smutno zrobiło, jak widziałam te wszystkie jedenasto- i dwunastolatki w dziesięciocentymetrowych szpilkach, wymalowane bardziej niż niektóre dziewczyny w polskich klubach. 
Dziś byłam na aukcji Rotary, tylko chwilę, żeby popatrzeć. Potem pojechaliśmy na zakupy i zaraz będę pakować świąteczne prezenty z host mamą :D
W sobotę mam jakiś tam meeting z harcerzami czy kimś tam, żeby im opowiadać o Polsce. 
W niedzielę jadę do Emily, ozdabiać z nią dom na Święta i ubierać choinkę.
W przyszłym tygodniu wypadałoby spotkać się z moją  counsulerką..
A dziś przyszły mi płyty z polskimi kolędami od rodziców!!! W końcu :)


Trochę słabo widać, ale to część kolejki do sklepu.
Ja o 4.45. HEJKA!

 Moja piękna choinka.

 Listy do Św. Mikołaja


 Moja z pingwinem.

pycha!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

dopiero trafiłam na ten blog i przeczytałam, że jesteś z Bydgoszczy :)
Ja też skąd jestem ;PP
Fajnie masz tam w stanach... Eh marzenie