środa, 9 maja 2012

To, czego wszyscy wyczekiwali - PROM!



 
W piątek Hannah przyszła do nas na noc, żeby rano zrobić nam włosy i makijaż. W sobotę rano musiałyśmy wstać o 10, żeby się ze wszystkim wyrobić. O 10.30 przyjechała Emily, żeby Hannah ją pomalowała. Potem przyszła kolej na mnie i to wszystko trwało 2 godziny.. O 13 musiałam zacząć się ubierać, Alex rodzice zrobili nam kilka zdjęć  i przyjechał Dillon (wszyscy mówią do niego ‘Puzzo’ po nazwisku), znów zdjęcia i pojechaliśmy spotkać się ze wszystkimi. Tam znów zdjęcia i ok. 15 ruszyliśmy do Springfield. Po dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce – na kolację wybraliśmy Brazylijską restaurację. Jedzenie było niesamowite i atmosfera między nami też udana. Potem znów pojechaliśmy robić zdjęcia. Ze starego miasta (jeśli tak można nazwać cokolwiek w Ameryce) poszliśmy na skinny improve, (nie mam pojęcia jak przetłumaczyć na polski, ale jest to coś w stylu kabaretu z improwizacją). Potem w końcu zmieniliśmy ciuchy i.. poszliśmy na łyżwy! Mieliśmy wynajęte lodowisko na 2 godziny i w końcu nie było aż tak gorąco. Przez cały dzień było ponad 30’C i zero wiatru, wszyscy umierali. Około północy wracaliśmy do miasta i o 2 dotarliśmy do kina. Oglądaliśmy ‘The Avengers’... Pomijając fakt, że nie widziałam filmów z żadnymi postaciami z tego, które w nim grały, co było niezbędne, żeby zrozumieć o co chodzi – nie było źle. O 5 wyszliśmy z kina, wszyscy się rozchodzili i powoli wracaliśmy do domu. O 5.30 byłam w swoim pokoju. Zmęczona, ale szczęśliwa. Ta noc była świetna. Prawdopodobnie porównywalna do wszystkich spotkań z wymieńcami. No i księżyc w sobotnią noc był najjaśniejszy sprzed 120 lat!
























































W niedzielę mieliśmy koncert, więc połowa ludzi była zmęczona i nie poszło nam tak dobrze, jak powinno, ale to nieważne. Poniedziałek był moim ostatnim dniem w szkole. We wtorek mieliśmy pierwszą próbę na zakończenie, dziś i jutro po południu to samo, a w czwartek wieczorem w końcu zakończenie roku. We wtorek całe popołudnie spędziłam z Emily, Truettem i Puzzo.
W sobotę znów jedziemy do Springfield, na zakończenie collegu do brata Alex, a w niedzielę Isabel robi pożegnalną imprezę dla wszystkich wymieńców.
I Saaya z Japonii zrobiła nam wszystkim koszulki z wymiany!

Kiedyś tam zapomniałam powiedzieć, że mieliśmy kolację dla top 10%, czyli dla mądrych uczniów.








No i zostały mi tylko 24 dni tutaj...


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

hej :) mam taką prośbę. mogłabyś też trochę pisać jak przyjedziesz do Polski? No wiesz, jak się na nowo odnalazłaś, jak się klimatyzowalaś. bardzo ciekawi mnie Twoja historia :)

czaapi pisze...

Nie ma sprawy :)