wtorek, 1 maja 2012

Ostatnie spotkanie..



W zeszły weekend Alex zabrała mnie na koncert country. Oczywiście nie jest to mój rodzaj muzyki, ale warto poznawać nowe rzeczy. No więc ubrałyśmy się na kowbojsko bo ‘wszyscy tak zrobią!’ i w sumie to wyglądałam najbardziej ‘country’ ze wszystkich. W niedzielę leżałyśmy na słońcu przy basenie, żeby się trochę opalić.
Poszłam do szkoły na 3 dni, w czwartek tylko na pierwsze dwie lekcje i Robin po mnie przyjechała. Zjadłyśmy śniadanie i ruszyłyśmy w drogę. Po 2 godzinach spotkałam się z Paulą z Brazylii i dalej jechałam z nią. Ok. 15 byłyśmy na miejscu i po kilku minutach przyjechała reszta. Przebraliśmy się i poszliśmy na Yakov show. Przed wejściem nikt nie chciał tego widzieć, nikt nie spodziewał się, że nam się to spodoba, a było świetne! Było to połączenie cyrku, teatru, baletu i kabaretu razem z kolacją. Całe show jest stworzone przez rosyjskiego kabareciarza? i było naprawdę udane. Po zakończeniu porobilismy trochę zdjęć, wróciliśmy do hotelu, przebraliśmy się i poszliśmy na zakupy. Poszliśmy spać ok. 1, żeby nie być zbyt zmęczonym na następny dzień. Mieliśmy śniadanie o 8.30 (w naszym pokoju!), więc ja spałam dopóki Giovanni nie przyszedł i na mnie nie usiadł, żebym się obudziła. O 9.30 wyjechaliśmy do Silver Dollar City. Stoimy w kolejce po bilety i.. zaczęło lać. Po chwili pojawiły się grzmoty i błyski i wszystkim się popsuł humor. Na szczęście po 15 minutach przestało padać i musieliśmy odczekać tylko (!) godzinę aż otworzą wszystkie rollercoastery. Chodziliśmy więc z miejsca do miejsca po różnych sklepach, ‘domach strachu’ i atrakcjach wewnątrz. W parku spędziliśmy 6 godzin i potem poszliśmy do jaskini. Na końcu dostaliśmy 30 minut na ostatnie zjazdy i wróciliśmy do hotelu. Po kolacji znów zakupy, a wieczorem oglądaliśmy Paranormal Activity 3 i Kac Vegas 2. Następnego dnia pomagaliśmy sprzątać ludziom, którzy zostali dotknięci przez tornado. Po powrocie zamówiliśmy pizzę, jak na naszym pierwszym spotkaniu i.. pojechaliśmy na zakupy, ale w inne miejsce. Po powrocie poczułam potrzebę wygłoszenia mowy kończącej nasze spotkania.  Po mnie wszyscy wychodzili na środek i mówili, jak ten rok ich zmienił, jakich poznali ludzi i każdy powiedział kilka słów o każdym z nas. W końcu wszyscy zaczęli równocześnie śmiać się i płakać. Skończyliśmy rozmawiać o 3, Amy dała nam 10 minut na pożegnania i szykowaliśmy się do spania. Zasnęliśmy ok. 4, a następnego dnia wstawaliśmy o 7, żeby się popakować. Pojechaliśmy zjeść śniadanie i poszliśmy na ziplining (nie mam pojęcia jak to powiedzieć po polsku). Spędziliśmy tam ponad godzinę i.. przyszedł czas na końcowe pożegnania. Każdy z nas dostał pen-drive’a (nie mam pojęcia jak to napisać) ze zdjęciami z całego roku. Po ok. 40 minutach przytulania, płakania i żegnania zaczęliśmy się rozjeżdżać. Z ludźmi z Europy prawdopodobnie się jeszcze zobaczę, ale nie wiadomo co z tymi z Ameryki Południowej czy Azjii. Tak więc w niedzielę pożegnałam (może na zawsze?) jedne z najlepszych osób, jakie spotkałam w swoim życiu. Wróciłam do domu, opowiedziałam o wszystkim Alex, pooglądałam zdjęcia i poszłam spać o 7, więc spałam 12 godzin. W szkole i tak byłam nieprzytomna i wszyscy pytali mnie o mój weekend, więc powtarzałam wszystko kilka razy.

W ten weekend mamy prom, a w następny zakończenie.
Ostatnie tygodnie w szkole mijają nerwowo. Wszędzie pełno testów, poprawiania ocen – trochę jak w Polsce. Ale tu zostały mi ostatnie 3 dni! 

















 

1 komentarz:

Sarah Emily Jones pisze...

Tina's cute. And western. ;)