sobota, 29 października 2011

Czas wciąż leci, coraz szybciej.
Kolejny tydzień dobiega końca, już tylko parę dni i zacznie się listopad. Potem grudzień, który z pewnością minie bardzo szybko, styczeń i luty, gdzie będę wyczekiwać wiosny, a później zapewne moim marzeniem będzie cofnąć czas, bo zdam sobie sprawę, że już tak niewiele zostało.
Tydzień temu byliśmy w Jeff City. KUPIŁAM KARTKI!
W piątek poszliśmy wszyscy na pizzę, gdzie było bardzo, bardzo dużo śmiechu. Potem się rozstaliśmy i pojechaliśmy grupami do różnych domów. Mi się oczywiście trafił taki z dwoma psami. No ale nieważne. Na śniadaniu czułam się jak księżniczka, dostałyśmy po 4 napoje (nie w szklankach, tylko pucharkach) z 5 par sztućców, po 3 talerze i mnóstwo jedzenia. Wszystko było pyszne i słodkie! A na pożegnanie mnóstwo cukierków już z okazji Halloween :D
W sobotę w południe byliśmy na lunchu z najważniejszymi osobami z Rotary z dystryktu. To wszystko trwało ponad 3 godziny.. Musieliśmy stać 25 minut w jednej pozycji, uśmiechając się i słuchając o celach wymiany, przez 10 sekund machać flagą, co ćwiczyliśmy z 15 minut i powiedzieć w swoim języku 'dzień dobry, mam na imię Tina i jestem z Polski' (trochę się bałam, że powiem po angielsku). Potem team z Włoch pokazywał prezentacje (np. o ich hobby, albo rodzinie) i ich angielski był jak nasz w Zakopanem 'ju ar wery priti'. Przynajmniej trochę rozluźnili atmosferę :D Na koniec smutna prezentacja na temat polio i wszystko się zakończyło po 14.
Pół godziny później pojechaliśmy wszyscy do jednego, wielkiego domu i tam spędziliśmy noc. Graliśmy w bilarda, pływaliśmy w jeziorze, potem na łódce, siedzieliśmy w jacuzzi, graliśmy w tenisa i takie tam.
Zabrali nam telefony na cały wieczór i noc (!), żeby spędzać czas i integrować się razem.
W niedzielę rano, po śniadaniu wszyscy wracali do domu.
W szkole jakoś leci, trochę mnie męczy to codzienne chodzenie, ale daję radę. Ten tydzień miałam bardzo zabiegany.
W poniedziałek pełno zadań z matmy i nauka na chemię, bo we wtorek pisaliśmy test. We wtorek po szkole odebrał mnie mój drugi host tata i pojechaliśmy na spotkanie Rotary do innego miasta, żeby znów posłuchać naszych kolegów z Włoch. Powiedział mi też, że po Dniu Dziękczynienia będziemy wieszać ozdoby świąteczne, czyli już za niecały miesiąc. W środę po szkole jechaliśmy na pole kukurydzy, potem mieliśmy ognisko i takie tam. Oczywiście razem z Lauren i Alex się zgubiłyśmy gdzieś w środku.. :D W czwartek razem z Emily i jej rodziną kupić dynie i potem je wycinać. Wczoraj wróciłam ze szkoły, szczęśliwa, że sobie odpocznę chociaż jeden dzień, ale jednak pojechałam do Micaeli. Jakoś o 24 wróciłam do domu i w sumie poszłam spać. Dziś obudził mnie telefon o 11.40, czy mam jakieś plany. A mam. W poniedziałek Halloween (i z tego powodu mamy wolne w szkole) i dziś idziemy na imprezę z tej okazji.
Wczoraj w szkole parę osób 'umarło', czyli zostało pomalowane na biało z czarnymi oczami i dostało koszulkę, że jest już tylko wspomnieniem, a na ich szafkach były przyklejone kartki z imieniem i nazwiskiem, jako groby, a to wszystko przez akcję zorganizowaną, żeby być bardziej ostrożnym na drodze, nie pisać SMSów, nie dzwonić, nie jeździć pod wpływem itp.
No i dużo osób rozdawało cukierki w pudełku w kształcie dyni.
Jutro miałam jechać do Springfield, ale Isabel nie może, więc chyba spędzę ten dzień znów z Emily :)
I trochę zdjęć:

takie tam z kukurydzą 


Meeting















Halloween! 









Wciąż jestem zasypywana pytaniami "Do you have ____ in Poland?"
np.: Do they have school in Poland?
Do you have pumpkins in Poland?
Do you have corn in Poland?
Do you have summer in Poland?
Do you have Christmas in Poland?
Do you have Facebook in Poland?
Do you have your own language in Poland?
Do you have any fast foods in Poland?
czasem nie wiem, co jest żartem, a co serio. 

3 komentarze:

Paulina. pisze...

najlepiej na takie pytania odpowiadać żartem. miny Amerykanów- bezcenne!

brakuje mi halloween i dyń.

Anonimowy pisze...

Teraz się skapnęłam, że Cie kojarzę z zawodów pływackich! ;)

czaapi pisze...

Ty tzn kto? ;p